-Będziesz musiał iść na dół i zrobić mi gorącą herbatkę-uśmiechnął się ze zdziwieniem-ale to nie wszytko...
-To co jeszcze?
-Dowiesz się jak mi przyniesiesz herbatę. Tylko przypominam, że ma być o smaku mięty i jabłka i nie słodź nic, tylko przynieś mi cukier tu-uśmiechnęłam się i pokazałam gestem ręki aby sobie poszedł. Wstał i wolnym ślimaczym krokiem podszedł do drzwi.
-Aż tak mnie nie lubisz-zrobił smutną minę i poszedł dalej. Ach ten mój Leoś. Zaśmiałam się pod nosem. I z powrotem położyłam się na wygodnej poduszce. Czekałam na Leona dobrą godzinę.
Jednak po kilkudziesięciu minutach postanowił wejść do pokoju z moim napojem.
-Dłużej się nie dało?!-spytałam z podniesionym głosem
-Nie-powiedział cichutko pod swoim nosem
-Co?
-Nic, nic.-podał mi gorącą żółto-zieloną ciecz i usiadł na łóżku-Proszę. nie słodziłem nic-uśmiechnął się sztucznie.
-O co się obraziłeś?-spytałam i wzięłam łyk herbaty
-O nic-powiedział i popatrzył się przed siebie-To co mam zrobić, żeby wynagrodzić ci to coś?-uśmiechnął się lekko
-Chcesz wiedzieć?-kiwnął głową-Na pewno?-zapytałam dla upewnienia się. Potwierdził, więc okej.
-Więc...
-Więc masz zakaz całowania mnie przez następny tydzień-otworzył szeroko buzię-zamknij ją bo ci muchy wlecą-zaśmiałam się.
-Ty tak na serio?
-Okej, jak chcesz. Czyli nie całujesz mnie... -popatrzyłam na zegarek na ścianie-...od teraz-uśmiechnęłam się
-Co?! Nie, nie, nie!
-Aha mam jeszcze przedłużyć o tydzień. Nie ma sprawy
-Violu to wiesz ja wolę już ten tydzień. To...
-Negocjujesz ze mną?
-Nie no coś ty? Ja ? Wiesz to mi wystarczy już ten następny tydzień. To będzie duża męczarnia dla mnie.-powiedział i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. a ja się uśmiechnęłam. Wymyśliłam sobie prezent. Dlaczego ja wymyśliłam takie coś? Złapałam się za głowę. Daje takie coś, a sama pewnie nie wytrzymam bez niego cały okrąglutki tydzień. To ma być prezent czy kara? Tak to jest kara, którą sobie sama wymyśliłam za nic. No po prostu super umiem sprawy załatwiać. Odłożyłam kubek i znowu opadłam na zimną poduszkę. No nie mogę. Westchnęłam.
Leon
Ale wymyśliła prezent, a raczej kare. Jak ja bez niej wytrzymam? Nie. Nie wytrzymam, bo ona sama się złamie. Uśmiechnąłem się. Usiadłem na leżaku i patrzyłem się jak paczka chłopaków dobrze bawi się w basenie.
-I co z Violką?-usłyszałem głos Federica
-Może być...
-Aż tak źle?-odezwał się Broudey
-Mam zakaz całowania jej przez cały tydzień!-krzyknąłem-Wy to ogarniacie?!
-Że co?-krzyknęli razem
-No...
-Stary ty to masz dziewczynę-zaśmiał się Maxi
-Kto ma dziewczynę?-usłyszałem za sobą.
Dziewczyny przyszły i to razem z Violettą.
-Nie, nikt-spuściłem głowę
-Leon dostał zakaz całowania...-zaczął Andres, ale w pobliżu jego był Thomas i zakrył mu usta ręką
-Nie słuchajcie go. On nie wie co gada.-oznajmił Marco
-Wiemy co dostał Leon...-odezwała się Naty
-I mamy dla was złą wiadomość...-kontynuowała Cami
-Dostajecie identyczne kary.-skończyła Fran z Lu i wszystkie się zaśmiały.
-Ej...no co wy...ale...dlaczego-marudzili chłopcy, a ja tylko głośno się zaśmiałem.
Wszystkie dziewczyny poszły do swoich chłopaków do basenu, a Viola przysiadła się do mnie.
-Co ci tak do śmiechu? Hmmm...
-Co? Mi do śmiechu? Przecież ja się nie...
-Mam jeszcze jedno zamówienie związane z tobą-mina mi od razu zrzedła.
-Mam się bać?
-Nie musisz ale możesz-poruszyła śmiesznie brwiami-a więc będziesz musiał...gdzieś ze mną pojechać.
-Co?
-Ale to dopiero jak skończysz osiemnastkę-zaśmiała się i wstała-Idziesz się popluskać?-zapytała ze sztucznym uśmiechem.
-Idę. Ale wiesz może ściągniesz najpierw ubrania-puściłem jej oczko, a ona tylko kiwnęła głową i ściągnęła bluzkę wraz ze szortami.
-Wskakuj!-powiedziała głośno
-Ale z tobą-złapałem ją za jedną dłoń i poprowadziłem moją dziewczynę w stronę drabinki. Najpierw ja wszedłem do wody, a następnie Viola, ale nie zdążyła wejść całkowicie do wody, bo ja złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
-Umiesz pływać-zapytałem. Bo jak na razie to cały czas ją obejmowałem.
-Nie-powiedziała cicho i spuściła głowę.
-Ej poproszę uśmiech-podniosła głowę i lekko się uśmiechnęła-Nie przejmuj się. Ja cię nauczę-teraz uśmiechnęła się szerzej.
W tej chwili staliśmy nadal koło drabinki. Violi wody było prawię po szyję. Postanowiłem zaciągnąć ją trochę głębiej.
-Wow dopiero teraz zauważyłam, że ten basen jest w kształcie gitary-zaśmiała się.
-Naprawdę?-zapytałem. Kiwnęła głową.
-Ej Leon-krzyknęła Cami-masz tu jakąś dmuchaną piłkę plażową?!
-Idź za dom. Tam jest taka piaskownica i tam powinny być piłki!-odkrzyknąłem
-Piaskownica?-zapytał Viola
-No tak, a co?-zapytałem zdezorientowany
-Twój wujek ma jakieś dzieci?
-No...dwójkę.
-Nie wiedziałam.
-Nic nie szkodzi-uśmiechnąłem się
-A ma syna?
-Jednego.
-Taki jak ty czy starszy?-coraz więcej się uśmiechnęła, a ja powoli łapałem o co jej chodzi.
-Młodszy-uśmiechałem się najładniej jak tylko potrafiłem i przycisnąłem Violettę jeszcze bardziej do mojego ciała, ona zarzuciła mi ręce na szyję.
-O ile?
-Muszę ci powiedzieć, że o...o bardzo dużo. Ma 5 lat.-zbiłem ją z tropu.
-Na pewno słodszy od ciebie.
-Tu bym się nie zgodził-lekko musnąłem jej usta
-Gołąbeczki gracie?-krzyknęła Cami do nas. Dopiero teraz zauważyłem, że wszyscy stoją w kole i gapią się na nas.
-Gramy!-krzyknąłem i poszliśmy do koła. Zaczęliśmy odbijać kolorową piłkę. Graliśmy bardzo długo. Wygłupialiśmy i śmialiśmy się przy tym. Teraz piłkę wybiła wysoko Naty. Każdy biegł albo płynął w stronę piłki, która właśnie opadała w dół. Piłka prawie wpadła w nasze ręce i wtedy stało się coś okropnego. A mianowicie...
I mamy rozdział 48. Za niedługo już 50, ale szybko. Czytajcie i komentujcie.
Buziaczki <3 <3 <3

.jpg)