niedziela, 21 września 2014

Rozdział 49

A mianowicie Ludmiła uderzyła głową o murek otaczający basen. Zaczęła krzyczeć, łapiąc się za głowę. W wodzie można było dostrzec krew, która spadała kropelkami z głowy dziewczyny. Wszyscy natychmiast się poderwali i popłynęli w stronę blondynki, która zawzięcie trzymała się za głowę i nikomu nie pozwalała jej dotknąć. Federico wziął Ludmile na ręce i popłynął z nią ku wyjścia z basenu. Popłynąłem za nimi. Wyszedłem jako pierwszy, a Federico podał mi dziewczynę na ręce, a on sam wyszedł z wody. Cała reszta zrobiła to samo. Położyłem blondynkę na leżaku pod parasolem.
-Ludmila? Ludmila?-powtarzała Naty-Słyszysz mnie?
-Tak, ale...proszę przynieście apteczkę.-wydusiła z siebie. Natalia natychmiast poleciała do domu po apteczkę.
-Strasznie boli?-zapytała Violetta siadając na leżaku obok blondynki.
-Nie tak strasznie,...ale krew...
-Już jestem-krzyknęła Naty biegnąca w naszą stronę. Federico natychmiast wyrwał z jej rąk czerwone pudełeczko i uklęknął z boku, po czym zaczął opatrzać ranę na czole blondynki.
-Idźcie!-rozkazał Federico-Ja się nią zajmę, wy idźcie się bawić.-poderwał Ludmilę do góry i poszli w stronę domu.
-Ale Federico..-odezwała się Camila
-Poradzę sobie!-krzyknął i znikł za drzwiami

Violetta
Albo mi się zdaje, albo nasz Fede się zakochał. Cały czas zajmuje się Ludmilą, nie odstępuje jej na krok. Uśmiechnęłam się, na samą myśl o tym, że znalazł swoją miłość. Uszczęśliwia mnie też fakt, że nie będzie przebywał tyle w domu, tylko gdzieś wyjdzie. Nie mówię, że nie wychodzi w ogóle, ale co jak co to dla niego to jest za mało. Ale ważne jest przede wszystkim to, że nie będzie za mną łaził, jak smród za gaciami.
-O czym tak myślisz?-zapytał Leon łapiąc mnie w tali
-O Fede-powiedziałam z uśmiechem.
-O Federico?!-zapytał z wyrzutem, puszczając mnie
-No tak...On się chyba zakochał....
-Ale, że w kim?
-Nie zauważyłeś?-zapytałam z uśmiechem. Chłopak pokręcił przecząco głową.-W Ludmile...Naszej blondynce-musnęłam Leona delikatnie w usta
-Na serio?
-No nie zauważyłeś jak się nią opiekuje. Teraz...ta scenka...Nic ci to nie mówi?
-Może i mówi.-uśmiechnął się zawadiacko. Przybliżył się do mnie. Domyśliłam się, że chce mnie pocałować.


-Leoś, Leoś, Leoś-westchnęłam i go namiętnie pocałowałam.-To co robimy?
-Zabieram cię gdzieś.
-Czyli, że randka?-zapytałam nie pewnie
-Tak, czyli, że randka.-potwierdził-To ty leć się ubrać, a ja tu poczekam-puścił mnie.
-A ty tak zamierzasz iść???-zapytałam patrząc na niego. Był w samych kąpielówkach.
-Tak. A czemu nie?-zapytał z uśmiechem i miną typu 'po co'. Nic nie powiedziałam tylko machnęłam na to ręką. Wzięłam jeszcze ze sobą moje ubrania z leżaka i poleciałam do góry, aby się przebrać w suchą bieliznę. Wyciągnęłam jakiś nowo kupiony i jeszcze nie używany komplet. Założyłam go na siebie.


Następnie szybko poszłam do łazienki i przesuszyłam włosy. Gdy lekko przeschły, udałam się znowu do pokoju po moją bluzkę, którą miałam na sobie przed chwilą i szorty, które natychmiast założyłam na siebie. Gdy miałam wychodzić z sypialni, przypomniało mi się , że Leon jej w samych kąpielówkach. Wróciłam i wygrzebałam z jego walizki jaki podkoszulek. Wzięłam go ze sobą i ruszyłam do mojego chłopaka. W połowie drogi, przypomniałam sobie, że nie wzięłam torebki z łóżka w której były niektóre kosmetyki, okulary przeciwsłoneczne i telefon. Ponownie się wróciłam i zabrałam moją zgubę. Tym razem doszłam do Leona bez wracania się do pomieszczenia.
-Co tak długo?-zapytał, gdy do niego podeszłam.
-Bo musiałam się wracać po twój podkoszulek i torebkę-odpowiedziałam rzucając mu koszulkę.
-Mówiłem ci, że nie jest mi potrzebna.
-Nie mów, że nie jest bo jest!-krzyknęłam-Nie chcę, żeby inne dziewczyny gapiły się na ciebie-dodałam ciszej. Spuściłam głowę, ale zauważyłam, że Leon się uśmiecha.
-Ktoś tu jest zazdrosny-podszedł do mnie, chwytając mnie za ręce-Nie bój się. Nikt mnie nie zobaczy, bo tu nikt w pobliżu nie mieszka-przytulił mnie.
-Ubierasz tą koszulkę albo nigdzie z tobą nie idę-krzyknęłam mu cicho do ucha. Odsunęłam się od niego trochę. A on na mnie popatrzył jakby chciał mi coś zrobić. Westchnął głośno i ubrał koszulkę.
-Tak trudno?-zapytałam, ale on nic nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i wyszliśmy z ogrodzenia. Przed tym oznajmiłam dziewczyną, że wychodzę.
Idziemy w przyjemnej ciszy, trzymając się za rękę. Żadne z nas nic się nie odzywa. Rozumiemy się bez słów. Oparłam głowę na ramieniu Leona i ujrzałam przepiękne jeziorko, porośnięte dookoła fioletowymi kwiatami.
-Jak tu ślicznie.-oznajmiłam.
Zatrzymaliśmy się na chwilkę i podziwialiśmy piękno natury. To jest niesamowite. Wszędzie piękne, zielone drzewa, kolorowe kwiaty. Odgłosy przeróżnych zwierząt. Co jakiś czas przelatujące ptaki. Jest tu tak bajkowo i kolorowo. Jednym słowem-ślicznie.
-Chciałbym kiedyś zamieszkać na takim odludziu. Wszędzie tylko zieleń i zwierzęta. Nikt do niczego by się nie wtrącał.-rozmarzył się chłopak. uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Masz racje. Fajnie by tak było mieszkać. Bez tych samochodów, budynków...
-To jest życie-powiedział z wielkim uśmiechem, po czym obrócił się w moją stronę i lekko musnął mnie w usta.-Chciałbym tak żyć, ale tylko i wyłącznie z tobą.-uśmiechnęłam się i nic nie odpowiedziałam tylko ponownie musnęłam go w usta.
-Kocham cię.
-A ja ciebie-po tych słowach ruszyliśmy dalej przed siebie.
Szliśmy piękną dróżką, po jej bokach można było dostrzec małe borówki i poziomki. Gdzie nie gdzie małe grzybki. Po dość długim chodzeniu przysiedliśmy sobie na ogromnym kamieniu.
Przypomniały mi się słowa szatyna. "Chciałbym tak żyć, ale tylko i wyłącznie z tobą." Czy on chciałby spędzić ze mną resztę swojego życia? To by było piękne. Ja również chciałabym z nim, kiedyś w przyszłości zamieszkać, stworzyć piękną, kochającą się rodzinę. Kto wie co los przyniesie.
Nie chętnie wstałam, nogi mnie już bolały, a mi nie chciało się iść dalej. Ale cóż jak mus to mus. Szliśmy jeszcze około 10 minut. W pewnym momencie Leon się zatrzymał. Popatrzyłam na niego pytająco, a on tylko się uśmiechną i pokazał wzrokiem żebym się rozglądnęła. Popatrzyłam się przed siebie i zobaczyłam ogromną wierzbę, a pod jej pniem jakby...koc? Podeszliśmy bliżej.
-To tu.-oznajmił.









Przepraszam, że tak długo nie pisałam rozdziałów, ale jak widzicie zaczęła się szkoła, a ze szkoła nowe obowiązki. Postaram się pisać rozdziały regularnie, ale nic nie obiecuje. Ten rozdział zapewne wyszedł kiepsko jak wszystkie inne, ale się staram i myślę, że jesteście z tego zadowoleni.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Pamiętajcie im więcej komentujecie to bardziej mnie motywujecie :D