czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 47

Dotarliśmy z chłopakami do domku. Wskazałem palcem na węża.
-I po co go pokazujesz?-zapytał Andres, a złapałem się za głowę
-Błagam wytłumaczcie mu drugi raz-prosiłem ze złożonymi rękami
-Andres jaki ty jesteś nie kumaty. Chwilę temu Leon objaśniał nam plan. Pamiętasz?-zapytał ze sztucznym uśmiechem Broduey
-No, a co z tym wspólnego ma wąż ogrodowy?
-Ja pierdziele weźcie go stąd-prosiłem wyciągając węża z domku.
Gdy go wyciągnąłem, Andres przestał zadawać głupie pytania i zaczął działać.
-To jak? Kto idzie do dziewczyn?-zapytał Diego
-Yyy ja idę do Fran-oznajmił Marco
-Ja do Ludmi-odezwał się Fede
-Zajmuję Naty-rzekł Maxi
-Biorę Cami-prawie, że krzyknął Broduey
-To w takim razie ja zajmuję Violę-krzyknął Diego
-Po moim trupie-odezwałem się, bo to ja miałem iść do Violi
-Bo co?
-Bo to moja dziewczyna i żaden facet nie będzie jej dotykał. Rozumiesz?-zagroziłem mu
-Bo to moja dziewczyna i żaden facet nie będzie jej dotykał-przedrzeźniał mnie
-Możesz zachowywać się jak człowiek?
-...-już chciał coś powiedzieć
-A zresztą nie ważne, każdy biegnie do swoich dziewczyn, a wasza trójka zostaje tu-wskazał na Diego, Tomasa i Andresa-Szlaufa macie już podłączonego-oznajmiłem i ruszyłem z chłopakami do dziewczyn.
Każdy stanął za leżakiem wcześniej ustalonej dziewczyny. Szybkim ruchem złapaliśmy i podnieśliśmy dziewczyny. Zaczęliśmy biec z nimi na rękach w stronę basenu.
-Nie...Proszę...Będę mokra...Błagam...Zrobię co tylko chcesz...Nieee-krzyczały, ale my na to nie zwracaliśmy najmniejszej uwagi.
W ostatniej chwili skręciliśmy w inną stronę. To była taka zmyłka dla nich. Pobiegliśmy z nimi za dom. Gdy już tam dotarliśmy położyliśmy je delikatnie na trawie.
-I po co nas tu zanieśliście?!-krzyczała Cami
-Bo yyy... tak nam się podobało-powiedział Fede i jak najszybciej uciekliśmy od nim przed dom. I obserwowaliśmy je zza ściany.
Cały czas miały ponure i naburmuszone miny. Chyba im się to nie spodobało. I o to właśnie chodziło. Cały czas coś między sobą gadały i narzekały. W pewniej chwili zza ściany wyłonili się chłopcy z trzema wężami.
Kiwnąłem im głową, że mogą puszczać i tak też się stało. Silne, lodowate strumienie wody poleciały na ciała dziewczyn. Te zaczęły piszczeć i uciekać, ale, że to przewidzieliśmy. Wyszliśmy z drugiej strony i zagrodziliśmy im drogę łapiąc dziewczyny w swoje ręce i trzymając je. Nam zbytnio woda nie przeszkadzała, bo byliśmy już wcześniej mokszy, ale dziewczynom.
-Trzymajcie je-krzyknął Tomas i pobiegli chłopacy ze szlaufem do całej paczki. Laliśmy dziewczyny lodowatą wodą z dobre pół godziny, aż w końcu nam uciekły. A my nie goniliśmy ich, bo wiedzieliśmy, że to im wystarczy. Trzęsły się jak by były z galaretki.
-No to chłopaki plan się nam udał-przybiliśmy sobie wszyscy piątki
-No. Tylko wiecie...teraz będzie kazanie-zaśmiał się Marco
-Ooo... dlaczego?-zapytałem się sam siebie
-Oj no. Nie histeryzuj tak. Przecież i tak postawisz na swoim-powiedział zadowolony Federico
-No właśnie-dodał Maxi
-Wiem, wiem. Idziemy na basen?-zapytałem
-No-odpowiedzieli chłopacy i poszliśmy. Przed domem nie znaleźliśmy żywej duszy.
-Gdzie je wcięło?-zapytał Maxi
-Znając życie to są w swoich pokojach i przeklinają nas-zaśmiał się Maxi
-No to ja idę do Violi, a wy bawcie się. Ja zaraz przyjdę-oznajmiłem i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych.
-Tylko grzecznie mi tam-usłyszałem głos Fede. Zaśmiałem się pod nosem.

Violetta
Gdy tylko zdołałam uciec chłopakom, pobiegłam prosto do mojego pokoju. Dlaczego? Bo było mi bardzo zimno, chociaż na dworze było ponad 30'C. W natychmiastowym tempie przebrałam się z mokrego stroju kąpielowego w suchą bieliznę. Na to zarzuciłam swój biały szlafrok w czarne kropki. Po tej czynności rzuciłam się prosto pod kołdrę.
Po chwili leżenia usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Leona. Podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku.
-Zimno ci?-zapytał z lekkim uśmieszkiem
-Nie! Wiesz jest mi tak gorąco. Poco siedzieć pod...-zaczęłam krzyczeć, ale Leon mi przerwał
-Ej, ej spokojnie. Ja się tylko zapytałem? A tak ogólnie to było super, bo...
-Może dla was. Nie rozumiem. Jak można być, aż tak głupim, żeby lać człowieka lodowatą wodą?
-No...
-Gwarantuje ci, że jutro na pewno będę chora...razem z dziewczynami.
-Oj no. To nie ja wymyśliłem, więc...
-To kto jak nie ty?
-No ja-uśmiechnął się-ale się nie gniewasz?-puścił mi oczko
-No nie wiem. A dostanę jakiś prezent za to coś?
-No pewnie, że tak-uśmiechnął się. Po czym złapał mnie za ręce i pociągnął tak, że teraz siedziałam.


Przybliżył się do mnie, ale ja go odepchnęłam. Popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
-No co? Ja chcę inny prezent-zaśmiałam się-będziesz musiał...



Jak myślicie.
Jaki Viola chce prezent zamiast pocałunku.
Zostawiam was w nie pewności. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz