poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 45

Złączył nasz usta i wtedy usłyszeliśmy straszliwy huk dochodzący z mojej szafy. Marco natychmiast się ode mnie oderwał. Podszedł do szafy i jednym sprawnym ruchem ją otworzył. Z szafy wypadła uśmiechnięta Violetta, a chłopak patrzył się to na mnie to na Viole. Viola pomachała ręką, a właściwie tylko palcami na powitanie.
-Co tu się dzieje?!-zapytał, chyba trochę wkurzony Marco.
-Nooo nic!-powiedziałyśmy razem
-Dlaczego siedziałaś w szafie?
-Yyy...bo tak-odpowiedziała pomału Viola
-Fran?!-pytając złapał się za biodra i zaczął lekko tupać nogą
-No bo widzisz Viola była u mnie i nagle usłyszałam twój głos i tak sobie pomyślałam, że może by schować Violettę w szafie. No i tak zrobiłam i potem to wszystko. No, to chyba tyle.
-Dalej nie rozumiem dlaczego ona siedziała w szafie.
-Bo nie chciałam, żeby cię tu zobaczyła. Może być.
-Niech będzie. udajmy, że ci wierzę-odparł Marco i po tym nastała denerwująca cisza

Violetta
Postanowiłam przerwać tą grobową i bardzo niezręczną ciszę.
-To wy sobie gadajcie albo dalej siedźcie w ciszy, a ja sobie pójdę-powiedziałam uśmiechnięta i przytuliłam Fran



-Ej dlaczego idziesz?-zapytała zawiedziona Fran
-Bo...bo umówiłam się z Leonem-rzuciłam i wyszłam
Od mieszkania Fran do mieszkania Leona była dość duża odległość, więc po drodze kupiłam sobie przepyszną drożdżówkę z dżemem wiśniowym. Szłam wolno, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Może jednak napiszę do Leona sms'a i zapytam czy jest teraz wolny, bo chyba raczej nie chciał by, żebym mu przeszkadzała. Sięgnęłam do mojej torebki po różowego iPhona i wybrałam numer Leona.

Do Leon:
Cześć Misiu!!! Co teraz robisz? Mogłabym wpaść?

Wysłałam mu tą wiadomość. Ale co ja zrobiłam napisałam do niego 'misiu'. Dlaczego, dlaczego nie można cofnąć tej wiadomości? Z moim jakby to nazwać 'przemyśleń' wyrwał mnie dzwonek dochodzącego sms'a. Był to sms od Leona.

Od Leon:
Cześć kotku :) Możesz wpaść, bo się trochę nudzę. <3

Jak mogę to idę, ale dlaczego on mi napisał 'kotku'? Ja będę u niego to się go zapytam. Do domu Leona było już niedaleko więc przyspieszyłam kroku. Była ładna pogoda i było bardzo gorąco. Byłam cała mokra zanim doszłam do posesji państwa Verdas. Stanęłam pod drzwiami i zanim zdążyłam nacisnąć dzwonek, drzwi się otworzyły. Staną w nich Leon.
-Wchodź-pokazał ręką abym weszła
-Jesteś sam?
-Tak. Rodzice pojechali na jakieś spotkanie i wrócą w nocy, a Lucas...
-Nie obchodzi mnie on. Ważne, że go nie ma-powiedziałam i usiedliśmy obok siebie na kanapie w salonie.
-Chcesz coś do picia?-zapytał uprzejmie 
-Nie, ale dzięki-powiedziałam-Leon dlaczego napisałeś do mnie 'kotku' w sms'ie?-pytając uśmiechnęłam się
-Yyy...bo ty do mnie napisałaś 'misiu' więc no...A ty dlaczego tak do mnie napisałaś?
-Yyy...no bo...no...nie wiem...taki odruch. A zresztą to słowo bardzo do ciebie pasuje.
-Dlaczego?
-Bo jesteś taki mój misiu.
-Przypominam ci misia?-zapytał trochę poważniej robiąc przy tym minę.



-No tak. Jesteś taki mięciutki, cieplutki. Te włosy, taka grzywa. I jesteś taki słodziutki.
-Trzeba było tak od razu-powiedział i zbliżył się do mnie. Złączyliśmy nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku. Leon całował mnie najpierw w usta, a później zaczął mnie całować po szyli i cały czas schodził coraz niżej.
-Leon-powiedziałam trochę skrępowana
-Przepraszam-powiedział i przesunął się na drugi koniec kanapy
-Nic się nie stało, ale poczekajmy jeszcze trochę, bo ja jeszcze nie jestem gotowa.
-Rozumiem, że to dla ciebie trudne-powiedział, a ja przytaknęłam
-To co robimy-powiedziałam po dłuższej chwili milczenia. 
-Może zróbmy imprezkę. Taką małą z naszą paczką-powiedział ucieszony Leon
-Okej, mi pasuje. Zróbmy, ale taką tak jakby dwudniową. Z soboty na niedzielę.
-Jak najbardziej się zgadzam i wiem gdzie ją możemy zrobić-pochwalił się
-Gdzie?-dopytywałam się
-U mojego wujka za miastem. To dosłownie dwie godziny stąd. To jak.
-Może być, a twój wujek się zgodzi?
-Tak, a tak w ogóle to nie ma go obecnie w domu, a mi powiedział, że mogę wpadać kiedy chcę i dał mi klucze od jego mieszkania.
-Okej to w takim razie obdzwoń chłopaków, a ja dziewczyny. Ale jest jeszcze mały problem. Kto nas tam zawiezie?
-Nas jest 13. Mój brat to już 4 osoby z głowy. Yyy....Luca jak się zgodzi i zostaje jeszcze 5 osób-myślał Leon-Albo wiem jest taki facet. On jest przyjacielem taty i jeździ to znaczy ma takiego busika i może by się zgodził.
-No to zadzwoń do niego-rozkazałam
-Po co dzwonić jak można pójść-powiedział i wstał z kanapy, udając się w stronę drzwi.
-Co? Leon? Co ty mówisz?-zadawałam pytania idąc za nim.
-No bo ten facet mieszka koło nas i wolę tak na żywo niż przez telefon pogadać.
-No okej-powiedziałam i wyszliśmy z domu Leoniastego.
Przeszliśmy przez białą furtkę i podeszliśmy pod białe drzwi. Leon nacisną dzwonek i w mgnieniu oka drzwi się otworzył. Staną w nim mężczyzna średniego wieku.


-Dzień dobry panu-przywitał się Leon podając mu rękę
-Cześć Leonie. A co to za dziewczyna? Czyżby twoja?
-Tak, to moja dziewczyna. Ma na imię Violetta.-przedstawił mnie Leon
-Dzień doby-teraz to ja się przywitałam
-To chłopcze co cię do mnie sprowadza?-zapytał facet
-Mam takie pytanie. Czy mógłby pan mi pożyczyć pana busa na dwa dni?
-Hhhm...ciężka sprawa. A po co ci?
-Bo chcemy jechać za miasto z kolegami ze szkoły na taką małą wycieczkę.
-No niech wam będzie, ale chyba ty nie będziesz go prowadził?
-Nie. No co pan?-zaśmiali się, a ja nic śmiesznego w tym nie widziałam-Brat koleżanki ma prawo jazdy i on by poprowadził.
-Dobra-powiedział i rzucił kluczyki Leonowi-Tylko ma wrócić do mnie w całości-zaśmiał się i zamkną drzwi.
-Tak jasne-powiedział ironicznie Leon
-Pojazd załatwiony. To teraz telefon w dłoń i dzwoń-uśmiechnęłam się
Zadzwoniliśmy do wszystkich i wszyscy się zgodzili. 
-Leon ja jeszcze biegnę do domu się spakować i spytać taty czy mi pozwoli-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Leć ja też się spakuję i zapytam-zaśmiał się i poszedł do domu.
Po 10 minutach byłam w domu. Wbiegłam po schodach jak szalona. Pakowanie zajęło mi dosłownie 20 minut. Musiałam się jeszcze spytać taty, więc poszłam do jego gabinetu, ale go tam nie zastałam. Postanowiłam zapytać Olgi gdzie jest i dowiedziałam się, że pojechał na jakieś zebranie do Chile i że nie będzie go do końca weekendu. Ucieszyłam się na tą wiadomość, ale i tak musiałam się kogoś spytać. Akurat do domu weszła Angie.
-Cześć Violu-przywitała się
-Angie jak dobrze, że jesteś. Mam pytanie, bo taty nie ma i muszę się kogoś spytać, aby dostać pozwolenie. Więc czy mogłabym jechać na taka małą wycieczkę z paczką na dwa dni. To znaczy jutro byśmy wrócili. Proszę, proszę-błagałam ja składając ręce jak do modlitwy
-Noo...-Andie zaczęła mnie wypytywać co to dokładniej będzie, z kim jedziemy, gdzie to jest i tak dalej. Odpowiedziałam jej na wszystkie pytania i miała wątpliwości, ale się zgodziła.
Po niecałej godzinie wszyscy czekali przed domem Leona. Tam byliśmy umówieni na 14:00. Nikt się nie spóźnił oprócz Luc'i. Czekaliśmy na niego jeszcze 5 minut, aż w końcu przyszedł. Wsiedliśmy do busa.
-Macie wszystko? Na pewno niczego nie zapomnieliście? Ręczniki, piżamy, ubrania na jutro...?-wypytywał się Leon, a wszyscy włącznie ze mną tylko kiwali głowami. 
-No to w drogę!!!-krzyknął bardzo głośno Luca i ruszył, a Leon usiadł obok mnie.


wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 44

-Ale jednak pozwolił.
-Leon znam Germana i wiem, że kłamiesz.
-Nie kłamie-skłamałem
-Niech ci będzie-powiedziała mama-Chcesz coś ze sklepu? Idę na zakupy-mówiła wyciągając ze szafki siatkę na zakupy.
-Możesz mi kupić jakiegoś batona i 2 paczki chipsów i do tego 2 litrową colę. A i nie zapomnij o gumach miętowych-dyktowałem
-Ale ty masz wymagania-zaśmiała się i opuściła dom, a ja rozsiadłem się na kanapie i włączyłem telewizor.

Następny dzień, Violetta
Dzisiaj obudziłam się dość późno, bo jest sobota. Nareszcie dzień wolny. Niby wczoraj też go miałam, ale to nie to samo.Chwilę temu skończyłam jeść śniadanie i zabrałam się za sprzątanie moje pokoju. Potem pomogłam Oldze przygotowywać obiad.
-Violu, podaj mi sól-poprosiła gosposia
-Okej-podałam jej
-A teraz nabierz ze słoiczka, łyżeczkę bazylii-podeszłam do półki na której było mnóstwo słoiczków z różnymi przyprawami.



Nie wiedziałam który jest z bazylią, a który z czymś innym. Nie były podpisane, więc wzięłam pierwszy lepszy, który wpadł mi w ręce.
-Proszę Olgo-podałam jej łyżeczkę, a ona popatrzyła się na nią, a później na mnie. Troszkę nie wiedziałam o co chodzi, ale chyba można się domyślić, że pomyliłam składniki-Olgo coś nie tak z tą łyżeczką?-zapytałam
-Czy ty dziewczyno chcesz nas wszystkich otruć?!-pytała wsypując składnik do z powrotem do pojemniczka.
-Nie, a co to było?
-Nie ważne, a teraz uciekaj. Nie wiem idź sobie poskładaj w szafie ubrania, albo idź się z kim spotkać, ale nie rób nic co jest związane z kuchnią i gotowaniem!-mówiła coraz to głośniej Olgita
-Dobrze to powiedz tacie, że wychodzę-powiedziałam, zgarniając torebkę z kanapy-pa-powiedziałam i wyszłam.
Co by tu robić, dziewczyny pewnie sprzątają, więc do żadnej z nich nie pójdę. Leon zapewne nie robi nic, ale nie mam ochoty do niego teraz iść, może później. Pójdę się teraz przejść do parku, pooglądam krajobrazy Buenos Aires, przyjrzę się dokładniej różnym miejscom. jak pomyślałam tak zrobiłam. Chodziłam sobie spokojnie spacerkiem po różnych uliczkach, podziwiałam piękne budowle i zabytki. Tu jest pięknie, wystarczy tylko troszkę dłużej poobserwować. W pewnej chwili poczułam czyjąś rękę w okolicach nadgarstka. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Dieg'a.
-Siemanko Violu-przytulił mnie, nie oddałam jego uścisku. Byłam zdziwiona jego zachowaniem, ale niech będzie.
-Cześć?



-Co tak się dziwnie na mnie patrzysz?
-Bo się dziwnie zachowujesz-szlam dalej przed siebie, a on szedł dalej obok mnie
-Jak to dziwnie?-zapytał głupio
-No po prostu. Pierwszy raz ze mną gadasz i od razu jakieś przytulasy. To trochę dziwne. Nie uważasz?
-Nie. A może pogadajmy o czymś innym. Na przykład gdzie teraz idziesz?-zapytał, a ja nie wiedziałam co mu powiedzieć.
Nie chciałam dłużej z nim gadać. Rozejrzałam się po okolicy w której przebywałam i zobaczyłam dom Francesc'i.
-Ja wybrałam się dzisiaj do Fran. O popatrz tu mieszka, więc musimy się pożegnać-uśmiechnęłam się i pomachałam mu otwierając furtkę do posesji Francesc'i-pa-krzyknęłam i znikłam za ogromnym krzakiem. Na szczęście-pomyślałam, Podeszłam do dębowych drzwi i wcisnęłam mały prostokątny guziczek, który wydał z siebie dźwięk. Chwilkę czekałam i drzwi otworzyła mi mama Francesc'i.
-Dzień dobry-przywitałam się-Jest może Fran?
-Witaj Violu. Fran jest na górze. Jak chcesz to idź do niej-wpuściła mnie do środka
-Dziękuję-powiedziałam i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju dziewczyny bez pukania.
-Mogę?-zapytałam jak już byłam w pomieszczeniu.
-Viola! Cześć! Co ty tu robisz?-zapytała sztucznie się uśmiechając
-Cześć! Wybacz, że ci przeszkadzam, ale...
-Nie przeszkadzasz. Przecież ten uśmiech jest sztuczny-zaśmiała się
-Okeeej, to jestem tu, bo chciałam uniknąć dalszej rozmowy z Dieg'iem.
-Z Dieg'iem?
-Tak. Już ci opowiadam. A więc jak chodziłam sobie [...] i dlatego właśnie tu jestem.
-Dobra-powiedziała dziwnie się na mnie patrząc.
-No co?!
-Nic, nic-odpowiedziała pośpiesznie
-To w takim razie opowiadaj co jest między tobą, a Marco-powiedziałam zaciekawiona
-A nic ciekawego. Tylko no wiesz jesteśmy razem!-powiedziała ucieszona i rzuciła mi się na szyję
-Gratulację!-przytuliłam ją jeszcze bardziej-a teraz opowiadaj jak to się stało.
-No więc tak. Wtedy jak wyszłam ze szpitala od Leona, to poszłam do parku i tam praktycznie cały czas gadaliśmy i byliśmy na lodach i wacie cukrowej. I jak jadłam tą watę to Marco urwał mi kawałek i pociągnęłam go za rękę. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i wtedy się pocałowaliśmy. Aaaa...to było takie piękne-mówiła podekscytowana
-No wy przynajmniej ten wasz pierwszy pocałunek mieliście w normalnych warunkach-zaśmiałam się-bo Leon mnie pocałował jak byliśmy na Kole Młyńskim, a zrobił to dlatego, że chyba panicznie się bałam-zaśmiałyśmy się razem.
-Dobra, czyli mam rozumieć, że Leon pocałował cię bo panikowałaś?-zapytała z uśmieszkiem
-Chyba tak-powiedziałam, a Fran to bardzo rozbawiło.
-Okej, zmieńmy temat. Co tam słychać u Leona? Nic poważnego?
-Nie, tylko jak wrócił do domu to jego mama zrobiła mu małą awanturkę-rzekłam i Fran zrobiła dziwną minę-A tobie co?-zapytałam powstrzymując się od śmiechu



-Słyszysz?-powiedziała mając dalej taką minę
-Ale co?-zapytałam zdziwiona jej zachowaniem
-Słyszysz? Ten głos? To Marco! Chowaj się!-krzyknęła i wepchała mnie do szafy
-Ale Fran...
-Bądź cicho i siedź tam-wyszeptała i wtedy usłyszałam pukanie do drzwi

Francesca
-Proszę!-krzyknęła ze szafy Violetta
-Cześć Marco-przywitałam się z nim buziakiem w policzek
-Cześć Fran. Co robisz? Bo telefonów ode mnie nie odbierasz-powiedział siadając na łóżko
-Bo cię nie kocha-usłyszałam cichy głos z szafy, na szczęście Marco go nie usłyszał
-Nie odbieram, bo po pierwsze mam wyciszony telefon, po drugie jest sobota i sprzątam i po trzecie przed chwilą była u mnie Viola i gadałyśmy.
-Właśnie-zaśmiała się cicho Viola i chyba Marco ją usłyszał, bo się dziwnie popatrzył na szafę.
-Coś nie tak?-zapytałam specjalnie
-Nie tylko się trochę o ciebie martwiłem. Co robisz teraz?-zapytał dla zmiany tematu
-Jak widzisz nic-uśmiechnęłam się
-A poszłabyś ze mną na spacer? Albo do Galerii 'Factory'?
-Marco, chętnie, ale wiesz teraz za bardzo nie mam czasu.
-Podobno nic już nie robisz. Więc?
-Okej to idź poczekaj na mnie na dole, a ja zaraz przyjdę.
Marco wstał z mojego łóżka i podszedł do mnie. Złapał mnie za ręce i popatrzył się prosto w oczy.
-Kręcisz coś-powiedział pewny siebie
-Nieee, no co ty-zrobiłam minę typu "Co"
-Kocham cię-powiedział i zmniejszył odległość między nami. Złączył nasze usta i wtedy usłyszeliśmy...


Jak myślicie co usłyszeli?
Komentujcie, będę wam za to bardzo wdzięczna.
Dzięki <3

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 43

To była Francesca. Otworzyłam wiadomość.

Od Fran:
Idę się spotkać z Marco <3<3<3
Do Fran:
Czy to takie zwykłe spotkanie???
Od Fran:
Nie do końca :) Hehe PA Nie mam czasu. Później ci opowiem. <buziaki>

Uśmiechnęłam się do telefonu
-Co tak się szczerzysz do tego twojego fonika?-zapytał się oschle Leon i wstał z łóżka
-Wieź no. Nie musisz tak podle do mnie mówić-oburzyłam się
-Ale ja przecież żartowałem-próbował mnie przytulić, ale na szczęście do sali wszedł lekarz.
-Dlaczego pan stoi, a nie leży?-Leon natychmiast się położył
-Przepraszam, ale rozmawiałem z moją dzie...
-Tak, tak, a teraz może pan uciekać do domu. Do widzenia-powiedział i wyszedł, a ja wstałam z łóżka wyszłam bez słowa z sali. Leon nie musiał się przebierać, bo był ubrany w swoje ciuchy i nie miał żadnych bagaży, tylko swoją torbę do szkoły, więc wybiegł za mną. Krzyczał moje imię na pół szpitala, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Wkrótce mnie dogonił i złapał za rękę. Byliśmy pod wyjściem ze szpitala.
-Violetta, przepraszam-powiedział z żalem. Nic nie odpowiedziałam tylko wyrwałam się z jego uścisku i poszłam przed siebie. on cały czas szedł za mną, a gdy byliśmy już w parku, znowu złapał mnie za rękę
-Violetta, proszę-złapał mnie za drugą dłoń, a ja popatrzyłam mu się prosto w oczy i zbliżyłam się do niego. Pocałowałam go delikatnie, a on oddał pocałunek-wybaczasz mi?
-Nie ma co ci wybaczać, ale obiecaj, że nie będziesz do mnie mówił takim tonem. Bo wtedy nawet nie wiesz jak się czuję-powiedziałam i wtuliłam się w niego
-Przepraszam i obiecuje, że tak nie będę do ciebie mówił.
-Chodźmy do Studia, nie chcę opuścić więcej zajęć-złapałam go za rękę
-Tylko, wiesz, no ostatnia lekcja skończyła się 5 minut temu
-Co? Aż tak długo siedzieliśmy w szpitalu?
-No niestety.
-Chodź odprowadzę cię do domu-pociągnęłam chłopaka za rękę, a on nie protestował, tylko splótł nasze palce i ruszyliśmy do mieszkania szatyna.

20 minut później
Weszłam do domu razem z chłopakiem, a moim oczom ukazała się mama szatyna.
-Cześć mamo
-Dzień dobry-przywitałam się
-Witaj Violetto. Leon, czy ty nie wiesz, że nie wolno ci spożywać produktów z choćby odrobinką truskawek-podniosła głos jego mama-mogłeś się udusić-krzyczała
-Oj no pomylił...
-Proszę. Niech pani na niego nie krzyczy, przecież on nic złego nie zrobił, nie jego wina, że się pomylił. Trochę trudno rozróżnić dwa takie same kolory. A tak w ogóle to powinna się pani cieszyć, że mu nic nie jest.



-Masz racje Violetto-powiedziała ze spokojem-Idźcie do góry. Chcecie coś do picia?
-Nie, dziękujemy-odpowiedzieliśmy wspólnie i poszliśmy wolnym krokiem do pokoju mojego chłopaka.

Ja usiadłam na jego wygodnym łóżku, a on na przeciwko mnie na fotelu obrotowym. Chwilę patrzyłam się mu prosto w jego piękne zielone oczy, ale Leon, jak to Leon nie pozwolił mi na to, bo zaczął je mrużyć.
-Naprawdę? Musiałeś?-zaśmiałam się
-Ale co?-zapytał głupio
-Ty dobrze wiesz co-powiedziałam, a on zeskoczył z krzesła na podłogę. Klękną na dwa kolana i złapał mnie za ręce.
-Nie wiem co-podniósł się tak, że jego głowa była na równi z moją. Zbliżył się i mnie pocałował. Oddała bym jego pocałunek, ale ktoś nam musiał jak zwykle przeszkodzić. Do pokoju wszedł Lucas, a ja jak go tylko zobaczyłam, gwałtownie wstałam z łóżka. Leon zresztą też.
-Czego chcesz?-zapytał Leon
-Przeprosić Violette-powiedział i podszedł do mnie, a ja schowałam się za Leona-Nie bój się mnie, ja naprawdę nie chciałem, ale tak jakoś wyszło, bo miałem dużo alkoholu we krwi. Przepraszam i obiecuję ci, że to się więcej nie powtórzy-powiedział Lucas i wyszedł z pokoju.
-Leon, ja już pójdę-powiedziałam i pocałowałam go w policzek
-Nie zostaniesz ze mną-zrobił minę zbitego psa.
-Przykro mi, ale nie mogę. Umówiłam się z Fran-skłamałam
-Rozumiem, ale za to jutro przyjdę po ciebie rano i pójdziemy do Studia.
-Okej-odpowiedział i on złapał mnie w tali.
-Na pożegnanie-powiedział. Zbliżył się do mnie i pocałowaliśmy się.
-Pa-powiedziałam po oderwaniu się od jego warg i wyszłam.

Gdy tylko opuściłam dom Verdasa, dostałam sms'a.

Od Nieznany
To dopiero początek hehe  Kiedy się zabawimy? <3
Anonim

Wystraszyłam się trochę, ale zbytnio nie zwracałam na to uwagi. Może ktoś sobie jaja ze mnie robi? Po chwili byłam już w moim domu. Weszłam do domu nie zauważona przez nikogo. Gdy byłam już w swoim pokoju, spojrzałam na miętowy zegarek, który był umieszczony na mojej lewej ręce. Była już 16:37. Ale ten czas szybko leci. Chwilę temu wychodziłam z Leonem ze szpitala i była 13. Resztę dnia spędziłam na czytaniu książek, pisaniu w pamiętniku i sprzątaniu pokoju.

Leon
Jak tylko Violetta wyszła z domu, postanowiłem iść zapytać mamy co im powiedział lekarz. Zobaczyłem ją w salonie. Czytała jakąś gazetę. usiadłem obok jej na kanapie.
-Mamo?
-Tak synku?
-Dzwonił do was lekarz jak byłem w szpitalu?
-Tak-odpowiedziała krótko
-I co mówił?
-Poinformował nas o tym, że jesteś w szpitalu, ze względu na te truskawki, których ja zawsze zakazuję ci jeść. Tyle razy ci o tym mówiłam, a ty i tak robisz swoje.
-Mamo, już ci mówiłem, że to było przez przypadek.
-Wiem i wierzę ci, ale naprawdę musisz uważać, to jest bardzo niebezpieczne. Jakby lekarze zjawili się chwilę później, to już byłoby po tobie.
-Tak wiem. A dlaczego po mnie nie przyjechaliście?
-Bo lekarz mówił nam, że nie ma takiej potrzeby. Podobno była tam z tobą jakaś dziewczyna, a ja mogę się domyślić, że to była Violetta. Jak już weszliśmy w ten temat o Violettcie, to dlaczego ona tu nocowała?-zapytała mama. Nie spodziewałem się takiego pytania, a tak w ogóle skąd ona wie o tym, że spałem z Violettą?
-Bo zaprosiłem ją na chwilę do mnie i później jak już chciała iść to bardzo się rozpadało i jak myśleliśmy, że przestanie, to na niebie pojawiły się błyskawice, a potem usłyszeliśmy grzmoty. Rozpoczęła się burza, a jak Violetta zadzwoniła po swojego tatę to powiedział jej, że nie ma go w domu, a Ramallo jest razem z nim i pozwolił jej zostać na noc u Franc... u mnie-dużo jej naściemniałem, ale choćby miała to ze mnie w nie wiadomo jaki sposób wycisnąć, nic bym jej nie powiedział.
-Nie wierzę, że jej ojciec pozwoliłby jej zostać u ciebie.
-Ale...


I jak wyszedł?
Jak na mnie to powiedziałabym, że może być.
A teraz proszę was o komentarze.
Dzięki <3<3<3

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 42

-A więc, co ostatnio jadł albo pił...yyy
-Chłopak-powiedziałam zdenerwowana-ostatnio pił ze mną koktajl, ale nie rozumiem.
-A jaki smak miał ten napój?
-Wiśniowy-odpowiedziałam szybko, nadal nie wiedziałam do czego zmierza pan doktor.
-A pani?
-Truskawkowy. Mógłby pan przejść do sedna bo się coraz bardziej denerwuje-powiedziałam dość spokojnie.
-A więc możliwe jest, że pani chłopak przez przypadek pomylił napoje i napił się truskawkowego. On ma uczulenie na truskawki.
-Ale wyjdzie z tego?
-Tak, ale musi zostać jeszcze kilka godzin na obserwacji. A i czy mógłbym prosić o numery jego rodziców?-zapytał lekarz, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, bo przecież nie miałam ich numerów. Zmieszałam się.
-Yyy...bo wie pan co ja nie mam do nich numerów, ale jeżeli pozwoli mi pan wejść do sali Leona, to wezmę od niego telefon i będzie miał pan ich numery.
-Dobrze, ale szybko, bo są bardzo potrzebni-powiedział doktor, a ja natychmiast wstałam z krzesła i udałam się do sali Leona.
Na początek lekko uchyliłam drzwi, żeby zobaczyć co robi. Zauważyłam, że ma zamknięte oczy więc chyba śpi. Weszłam do środka, bardzo cicho. Nie było słychać żadnego szmeru, ani odgłosu. Podeszłam do niego i wzrokiem zaczęłam szukać jego telefonu. Gdzie on może być, pewnie w kieszeni. Miałam szczęście bo leżał na plecach, więc mogłam sprawdzić obie kieszenie. Z lewej strony niczego nie było, a z drugiej jak obeszłam łóżko, zauważyłam wystający z kieszeni czerwony prostokąt. Sięgnęłam ręką do jego kieszeni. Ale on ubrał ciasne spodnie, nie mogłam go wyciągnąć. Szarpnęłam mocniej i się udało, ale za to obudziłam Leona.
-Violetta?-zapytał lekko się podnosząc na rękach
-Przepraszam, że cię obudziłam. Nic ci nie jest?-zapytałam
-Nie. Na razie czuję się dobrze.-popatrzył się na moja rękę, w której trzymałam jego komórkę-Mam takie pytanie. Co ty przed chwilą robiłaś?
-Wyciągałam telefon z kieszeni i twoje następne pytanie, doktor potrzebuje numerów twoich rodziców.
-Ale po co? Przecież nic mi nie jest.
-Wiedziałeś, że masz uczulenie na truskawki?
-Tak-powiedział i odwrócił głowę do ściany, a ja lekko usiadłam obok niego na szpitalnym łóżku.
-Leon, nie martw się wszystko będzie dobrze-powtórzyłam słowa Francesci i pocałowałam go w policzek, a on popatrzył się na mnie.
-Kocham cię-powiedział cicho
-Ja ciebie też. A teraz muszę zanieść numery, więc zaraz wrócę-powiedziałam i wyszłam z sali. po drodze do gabinetu, włączyłam wyświetlacz i ukazało mi się 9 kropek. Muszę wpisać wzór. On miał chyba pierwszą literę swojego imienia. Przejechałam palcem po ekranie i nie odblokowałam go. Czy on musi zmieniać te hasła cały czas? Wróciłam się do jego sali.
-Tak szybko?-zapytał śmiejąc się pod nosem, przed który mu włożyłam telefon.
-Czy ty musisz zmieniać cały czas te hasła? Co chwila masz inne.
-A pomyśl jakie to może być hasło. Mogę ci podpowiedzieć, że to pierwsza litera imienia, dziewczyny, którą kocham nad życie.
-'V', ale dlaczego akurat moja litera-zapytałam odblokowując ekran
-Bo cię kocham
-Ja ciebie też, ale nie zmieniaj więcej hasła-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Spodobało ci się?
-Może-powiedziałam wychodząc za drzwi.
Gdy zapukałam do drzwi gabinetu. Usłyszałam słowo 'proszę', więc weszłam.
-Co tak długo?-uśmiechną się lekarz
-Bo nie mogłam odblokować telefonu i tak jakoś.
-Dobrze, dobrze. To podałabyś mi te...
-Tak oczywiście-powiedziałam i zaczęłam dyktować doktorowi liczby.
-Dziękuję-powiedział, a ja wyszłam z sali i powędrowałam do Leona.
-I co zaraz tu będą?
-Nie wiem, bo jeszcze nie dzwonił. A co teraz będziesz robił?-postanowiłam zmienić temat
-Leżał, a wiesz może kiedy mnie wypuszczają?
-Jeszcze dzisiaj-uśmiechnęłam się do niego, a on się do mnie przybliżył i prawie dotknęliśmy swoich ust. przerwał nam ktoś wbiegający do sali. To była Francesca.
-Przepraszam, że...
-Nie przejmuj się
-Jak się czujesz?-pytanie skierowała do Leona
-Jak widać dobrze-objął mnie ramieniem
-Fran, a gdzie ty byłaś jak ja poszłam do doktora?
-Byłam w Studiu, usprawiedliwić was i przy okazji ja się zwolniłam-uśmiechnęła się



-Nie musiałaś.
-Ale chciałam i muszę was przeprosić, bo z kimś się umówiłam-powiedziała będą przy drzwiach
-A zdradzisz mi z kim?-zapytałam z nadzieją, że mi powie
-Tobie tak, ale temu tutaj nie-powiedziała i wyszła, a ja popatrzyłam się na Leona. W tej chwili dostałam sms'a. Zaczęłam grzebać po torebce w celu znalezienia przedmiotu. Po chwili znalazłam. Zobaczyłam, kto przysłał mi wiadomość. To była...


Podoba się????????????????????
KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 41

-Leon zastanawiam się gdzie był twój brat dzisiaj rano?
-Nie wiem, ale to mnie nie obchodzi. Jest pełnoletni i niech robi co chce.
-Rozumiem-powiedziałam cichym głosem
-Nie bój się. On nic ci nie zrobi. Wczoraj był pijany więc...-zaczął Leon, chyba wyczuł, że się denerwuje
-Tak wiem-odparłam, bo nie chciałam powracać do wczorajszych rzeczy, które się wydarzyły.
-Dzieciaki zamawiacie coś?-zapytał Luca podchodząc do naszego stolika z notesikiem w ręce
-Tak ja poproszę koktajl truskawkowy, a ty Leon?
-Ja poproszę wiśniowy-powiedział Leon z uśmiechem na twarzy
-Zaraz będą-powiedział Luca i pobiegł w podskokach po napoje
-Leon zaczekaj na mnie chwilkę, bo idę do toalety-powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki.

Leon
Jak tylko Violetta wstała, Luca przyniósł koktajle.
-Dzięki. To ile płace.
-Masz na koszt firmy.
-Okej-powiedziałem, a on odszedł.
Pociągnąłem jednego łyka różowego napoju. Był bardzo pyszny, taki sam jak moja Viola. Po chwili koło mnie usiadła moja dziewczyna.
-Co tak długo?-zapytałem
-Yyyy...no...
-Dobra nie tłumacz się, tu masz swój koktajl-powiedziałem po czym podałem jej do ręki różowy napój. Siedzieliśmy w ciszy. W pewnej chwili, poczułem, ze jest mi duszno.
-Ale tu jest gorąco.
-Nie jest wcale gorąco-odpowiedziała spokojnie Violetta.
A ja po jej słowach zacząłem się dusić i kaszleć. To było coś koszmarnego nie móc oddychać.
-Leon co ci jest?!-Violetta momentalnie wstała z krzesła-Pomocy!!!

Violetta
To coś strasznego, Leon się dusi. Ale dlaczego?
-Pomocy!!! Niech, ktoś mi pomoże!-krzyczałam i natychmiast koło mnie pojawił się Luca z Fran i wiele innych ludzi.
-Dzwońcie po karetkę!-krzyknął Luca
Francesca od razu chwyciła za telefon i zadzwoniła na pogotowie. Leon coraz bardziej się dusił. Po krótkiej chwili zjawili się lekarze, którzy bardzo szybko wzięli Leona do pojazdu i ruszyli do szpitala na sygnale. Pytałam się ich czy mogę z nimi jechać, ale oni mi nie pozwolili. Nie wiem dlaczego. Bardzo martwię się o Leona, jeszcze o nikogo w życiu się tak nie bałam. Rozpłakałam się i chyba moja przyjaciółka to zauważyła. Podeszła do mnie.
-Fran, dlaczego?!-mówiłam ocierając łzy z twarzy
-Violu spokojnie, jemu nic nie będzie-próbowała mnie pocieszać Francesca
-Ale dlaczego to właśnie jemu się przytrafiło-wtuliłam się w dziewczyne, która przytuliła mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Violu...
-Ja chcę do niego jechać. Nie zostawię go tam samego-powiedziałam, po czym skierowałam się w stronę wyjścia
-Violu, poczekaj! Luca cię zawiezie, bo to trochę daleko-powiedziała Fran.
Po krótkiej chwili siedzieliśmy w trójkę w samochodzie. Luca jechał bardzo szybko, widocznie mu się gdzieś śpieszyło, bo gdy nas tylko wysadził, odjechał z piskami w stronę centrum miasta. Ja natychmiast wbiegłam do recepcji.
-Przepraszam gdzie znajdę Leona Verdasa?
-A kim pani dla niego jest?-zapytała pielęgniarka
-Jestem jego dziewczyną.
-Piętro 5 sala 123
-Dziękuję-powiedziałam i pobiegłam w stronę windy. Gdy się otworzyła było w niej dużo ludzi, więc zrezygnowałam i poszłam po schodach. Po chwili byłam pod salą 123. Zajrzałam przez małą szybkę prze drzwi i zobaczyłam koło łóżka chłopaka mnóstwo lekarzy. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi się nie otworzyły, były zamknięte. Zrezygnowana usiadłam na krześle, które znajdowało się pod salą. Schowałam twarz w rękach i zaczęłam myśleć o wydarzeniach, które dzisiaj się wydarzyły. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłam głowę i ujrzałam zdyszaną Fran.
-Violu wszystko będzie dobrze.
-Mówisz mi to już drugi raz, a nic nie jest dobrze. Co jak jemu coś się stało. Z jakiego normalnego powodu człowiek się dusi?-mówiłam przez lzy
-Violu...-zaczęła Fran
-Nie!!!-krzyknęłam wstając z krzesła i w tym samym momencie z pomieszczenia wyszedł lekarz i dziwnie na mnie spojrzał-Co z nim?-dopytywałam się
-Pani to..
-Jego dziewczyna-dokończyłam
-Zapraszam panią na chwilę do mojego gabinetu-poszłam za lekarzem w białej pelerynie-A więc...


I jak podoba się.
Wiem, że trochę nie wyszedł,
ale jest jaki jest.
Komentujcie

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 40

Leon
Nie wiedziałem, że Lucas może być, aż taki głupi. Jak może robić takie coś piętnastoletniej dziewczynie. Nie wyobrażam sobie, jak wtedy czuła się Violetta, to musiało dla niej być coś okropnego. Gdy tylko Lucas opuścił mój pokój, podbiegłem pod drzwi i zacząłem w nie pukać.
-Vilu otwórz-pukałem dalej-Lucas już poszedł i nic ci już nie zrobi-powiedziałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Słyszałem tylko płacz Violetty-proszę otwórz-pukałem dalej, aż w końcu przestałem, ale o chwili usłyszałem przekręcający się kluczyk. Violetta otworzyła drzwi i nic nie mówiąc rzuciła mi się na szyję. Ja o nic ją nie pytałem tylko jeszcze bardziej ją przytuliłem. nigdy nie widziałem, żeby Violetta płakała, była to dla mnie nowość.
-Violu. Kochanie. Co on ci zrobił?-Violetta puściła mnie z uścisku i złapała za ręce. Patrzyła mi się prosto w oczy. Miała w nich łzy. Była bardzo smutna.
-Bo on...jak spałam,...poczułam czyjś dotyk na udzie, a potem...on zaczął mnie całować i...włożył rękę pod moją bluzkę i...-rozpłakała się na dobre, a ja ją jeszcze raz przytuliłem, a ona wtuliła się we mnie
-Vilu przepraszam za niego i obiecuje ci, że nigdy więcej cię nie dotknie
-Leon?
-Tak?
-Zostaniesz teraz ze mną, bo ja nie chcę...-przerwałem jej
-Tak. Zostanę-powiedziałem i poszliśmy się położyć do mojego łóżka. Położyłem się na brzegu łóżka, bo nie chciałem dotykać Violi, sama mnie o to prosiła. Przykryliśmy się kołdrą.
-Leon przytul mnie-powiedziała wyciągając ręce w moją stronę. Postanowiłem się przybliżyć do niej i ją bardzo mocno przytuliłem, a ona wtuliła się we mnie w niczym przytulankę.
-Violu, ale przecież...
-To już nie ważne-uśmiechnąłem się do niej
-Dobranoc. Kocham cię-powiedziałem i złapałem za rękę Violi, która leżała na kołdrze.
-Dobranoc. Miłych snów i ja ciebie też- przybliżyłem swoją twarz do Violetty. Chyba wiedziała, że chcę ją pocałować, bo sama lekko musnęła moje usta. Wtedy mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie. Usnęliśmy wtuleni w siebie.

Rano, Violetta
Obudziłam się wtulona w Leona, który nadal spał. To było trochę dziwne uczucie spać koło chłopaka. Zaczęłam się mu bardzo dokładnie przyglądać. Widziałam każdy kontur jego twarzy. Był taki przystojny, a za razem jakby nie patrzeć od zewnątrz był najukochańszym chłopakiem jakiego do tej pory poznałam. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie ruch chłopaka. to znaczy, że się budzi. Przeciągnął się i spojrzał na mnie.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?-zapytał przecierając oczy jedną ręką.
-Bo nie mam co robić. A ty jesteś takim fajnym zajęciem.
-Mówisz, że przyglądanie się mi jest fajnym zajęciem?
-Tak
-To bardzo się z tego cieszę, bo ja też lubię się tobie przyglądać-jak to powiedział uśmiechnęłam się i lekko zarumieniłam
-Leon, może już wstajemy?-zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej
-Jeszcze chwilkę sobie poleżę, bo ta akcja w nocy...
-Nawet mi nie przypominaj-powiedziałam wstając z łóżka
-Oj no przepraszam, nie chciałem-podniósł się i podszedł do mnie
-Nie przepraszaj to nie twoja wina-przytuliłam go



-Masz może ciuchy na dzisiaj?
-Yyy...nie, ale ubiorę wczorajsze i pójdę jeszcze przed Studio do domu i szybko się przebiorę.
-Czy to znaczy, że musimy wyjść tak mniej więcej godzinkę wcześniej?
-Właśnie tak-odpowiedziałam ucieszona
-Oj Violu, Violu-westchnął Leon
-Coś ci nie pasuje?-podparłam się rękami
-Nie, no co ty.
-Tak myślałam. Idę do łazienki się przebrać i...-Leon zrobił dziwną minę typu 'Co?'-i zajmie mi to małą chwilkę. I nie rób takich min, bo pożałujesz-powiedziałam zgarniając moje ubrania z pułki na których były ułożone. Weszłam do łazienki i jak najszybciej wykonałam poranne czynności i szybkim ruchem założyłam na siebie wczorajszą sukienkę. Popatrzyłam jeszcze w lustro i sama do siebie się uśmiechnęłam. Potem wyszłam z pomieszczenia i zobaczyłam Leona leżącego na łóżku, który był już ubrany.
-Jak ty tak szybko...
-Wykorzystałem czas, gdy ciebie nie było i się przebrałem-mrugnął oczkiem-a teraz idę się trochę odświeżyć-wstał i musnął mnie w policzek-poczekaj tu na mnie, a ja za dosłownie za 10 minut wyjdę.
Poszedł do łazienki i nie zamkną drzwi, przez co mogłam go cały czas obserwować. Tak jak mówił po 10 minutach wyszedł. Poszliśmy do kuchni na szybkie śniadanie i potem szybkim krokiem udaliśmy się do mojego domu. Była siódma rano, a ja miałam klucze to weszłam po cichu razem z Leonem, tak żeby nikogo nie obudzić. Szybko poszłam do mojego pokoju, wybrałam sukienkę i ściągnęłam z siebie tą wczorajszą,a nałożyłam tą czystą. Następnie wyszliśmy razem z Leonem bez słowa z domu i udaliśmy się do Studia, a że mieliśmy jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć, poszliśmy do Resto Baru na koktajle.

Proszę komentujcie
Podoba się czy nie?