środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 41

-Leon zastanawiam się gdzie był twój brat dzisiaj rano?
-Nie wiem, ale to mnie nie obchodzi. Jest pełnoletni i niech robi co chce.
-Rozumiem-powiedziałam cichym głosem
-Nie bój się. On nic ci nie zrobi. Wczoraj był pijany więc...-zaczął Leon, chyba wyczuł, że się denerwuje
-Tak wiem-odparłam, bo nie chciałam powracać do wczorajszych rzeczy, które się wydarzyły.
-Dzieciaki zamawiacie coś?-zapytał Luca podchodząc do naszego stolika z notesikiem w ręce
-Tak ja poproszę koktajl truskawkowy, a ty Leon?
-Ja poproszę wiśniowy-powiedział Leon z uśmiechem na twarzy
-Zaraz będą-powiedział Luca i pobiegł w podskokach po napoje
-Leon zaczekaj na mnie chwilkę, bo idę do toalety-powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki.

Leon
Jak tylko Violetta wstała, Luca przyniósł koktajle.
-Dzięki. To ile płace.
-Masz na koszt firmy.
-Okej-powiedziałem, a on odszedł.
Pociągnąłem jednego łyka różowego napoju. Był bardzo pyszny, taki sam jak moja Viola. Po chwili koło mnie usiadła moja dziewczyna.
-Co tak długo?-zapytałem
-Yyyy...no...
-Dobra nie tłumacz się, tu masz swój koktajl-powiedziałem po czym podałem jej do ręki różowy napój. Siedzieliśmy w ciszy. W pewnej chwili, poczułem, ze jest mi duszno.
-Ale tu jest gorąco.
-Nie jest wcale gorąco-odpowiedziała spokojnie Violetta.
A ja po jej słowach zacząłem się dusić i kaszleć. To było coś koszmarnego nie móc oddychać.
-Leon co ci jest?!-Violetta momentalnie wstała z krzesła-Pomocy!!!

Violetta
To coś strasznego, Leon się dusi. Ale dlaczego?
-Pomocy!!! Niech, ktoś mi pomoże!-krzyczałam i natychmiast koło mnie pojawił się Luca z Fran i wiele innych ludzi.
-Dzwońcie po karetkę!-krzyknął Luca
Francesca od razu chwyciła za telefon i zadzwoniła na pogotowie. Leon coraz bardziej się dusił. Po krótkiej chwili zjawili się lekarze, którzy bardzo szybko wzięli Leona do pojazdu i ruszyli do szpitala na sygnale. Pytałam się ich czy mogę z nimi jechać, ale oni mi nie pozwolili. Nie wiem dlaczego. Bardzo martwię się o Leona, jeszcze o nikogo w życiu się tak nie bałam. Rozpłakałam się i chyba moja przyjaciółka to zauważyła. Podeszła do mnie.
-Fran, dlaczego?!-mówiłam ocierając łzy z twarzy
-Violu spokojnie, jemu nic nie będzie-próbowała mnie pocieszać Francesca
-Ale dlaczego to właśnie jemu się przytrafiło-wtuliłam się w dziewczyne, która przytuliła mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Violu...
-Ja chcę do niego jechać. Nie zostawię go tam samego-powiedziałam, po czym skierowałam się w stronę wyjścia
-Violu, poczekaj! Luca cię zawiezie, bo to trochę daleko-powiedziała Fran.
Po krótkiej chwili siedzieliśmy w trójkę w samochodzie. Luca jechał bardzo szybko, widocznie mu się gdzieś śpieszyło, bo gdy nas tylko wysadził, odjechał z piskami w stronę centrum miasta. Ja natychmiast wbiegłam do recepcji.
-Przepraszam gdzie znajdę Leona Verdasa?
-A kim pani dla niego jest?-zapytała pielęgniarka
-Jestem jego dziewczyną.
-Piętro 5 sala 123
-Dziękuję-powiedziałam i pobiegłam w stronę windy. Gdy się otworzyła było w niej dużo ludzi, więc zrezygnowałam i poszłam po schodach. Po chwili byłam pod salą 123. Zajrzałam przez małą szybkę prze drzwi i zobaczyłam koło łóżka chłopaka mnóstwo lekarzy. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi się nie otworzyły, były zamknięte. Zrezygnowana usiadłam na krześle, które znajdowało się pod salą. Schowałam twarz w rękach i zaczęłam myśleć o wydarzeniach, które dzisiaj się wydarzyły. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłam głowę i ujrzałam zdyszaną Fran.
-Violu wszystko będzie dobrze.
-Mówisz mi to już drugi raz, a nic nie jest dobrze. Co jak jemu coś się stało. Z jakiego normalnego powodu człowiek się dusi?-mówiłam przez lzy
-Violu...-zaczęła Fran
-Nie!!!-krzyknęłam wstając z krzesła i w tym samym momencie z pomieszczenia wyszedł lekarz i dziwnie na mnie spojrzał-Co z nim?-dopytywałam się
-Pani to..
-Jego dziewczyna-dokończyłam
-Zapraszam panią na chwilę do mojego gabinetu-poszłam za lekarzem w białej pelerynie-A więc...


I jak podoba się.
Wiem, że trochę nie wyszedł,
ale jest jaki jest.
Komentujcie

1 komentarz: